Film "Zejście"...
Był to może 2008 albo 2009 rok. Jeszcze mieszkałem w Polsce. Wpadłem na pomysł by urządzić noc filmową. Zaprosiłem więc koleżankę i kolegę na wieczorny seans. Wybraliśmy właśnie otóż ten film.
Mimo iż mój kolega widział ten film wcześniej to skusił się na oglądanie.
Ja z koleżanką przeżywaliśmy horror. Darliśmy się w niebo głosy. Głośniki dla efektu ustaliliśmy prawie na maksa. Za każdym razem miałem mini atak serca, a mój kolega leżał z śmiechu na podłodze widząc reakcje moje i kumpeli.
Moja mama do tej pory mówi;: Idę wieczorem do kibla. Cisza jak makiem zasiał, a tu nagle łup głośników i wrzask tych dzieciaków. Tak się wystraszyłam, że wleciałam na ścianę.
Po tym filmie miałem lekkie schizy i szczerze mówiąc od obejrzenia Zejścia, długo później nie oglądałem horrorów.
;)
Dla O. i T.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz